Bardzo lubię kosmetyki tej japońskiej marki. Zarówno pielęgnację jak i kosmetyki kolorowe. Dziś skupię się na nowym kremie do pielęgnacji okolic oczu. W 2015 roku miałam do czynienia z kremem Benefiance Anti-Wrinkle Eye Cream. Wtedy nie byłam z niego do końca zadowolona. Największym zarzutem jakim wobec niego miałam była słaba wchłanialność i to, że skóra była po prostu tłusta. Z biegiem czasu stwierdzam, że ówczesne potrzeby mojej skóry były inne niż obecnie. Podejrzewam, że teraz krem mógłby lepiej się sprawdzić. Być może kiedyś to jeszcze sprawdzę.
Tym razem skusiłam się na krem, którego głównym zadaniem miało być rozjaśnienie cieni wokół oczu. Czy się sprawdził? Zapraszam do dalszej części recenzji.
Shiseido Anti-Dark Ciricles Eye Cream jest mocno skoncentrowanym produktem. Pojemność to standardowe 15ml. Opakowanie stanowi ciężki, szklany słoiczek w przyjemnej szacie graficznej. Wnętrze dodatkowo zabezpieczono plastikowym denkiem. Do zestawu dołączono także szpatułkę do aplikacji kosmetyku. Krem ma delikatny, kwiatowy zapach. Jest bardzo przyjemny w konsystencji: lekki, a zarazem treściwy /nie tak bardzo jak Benefiance/. Aplikując go na skórę, nakładałam cienką warstwę. Krem natychmiast wchłaniał się w skórę. Właściwie już podczas aplikacji krem znikał wewnątrz naskórka, pozostawiając skórę przyjemną i gładszą w dotyku. Czasami dokładałam krem ponownie, bo miałam wrażenie, że porcja była zbyt mała. Nie szkodziło to mojej skórze, a korektor nie rolował się. Czasami aplikowałam krem na górną powiekę. Kosmetyk nie uczulał skóry i nie powodował zaczerwienień.
Krem nie zawiera drobinek, a jednak posiada właściwości rozświetlające. "Otwiera" oko i sprawia, że skóra wygląda na bardziej wypoczętą. Stosując krem, postanowiłam skupić się na dwóch efektach, jakie chciałam osiągnąć: nawilżenie i redukcja cieni pod oczami.
Jeśli chodzi o nawilżenie to, owszem, pojawiło się, ale nie tak duże, jakbym sobie tego życzyła. Podoba mi się to, że całkowicie wchłania się, natomiast nawilżenie nazwałabym "podstawowym". Nie jest aż tak długotrwałe /np.do końca dnia/.
Natomiast jeśli chodzi o redukcję cieni i zasinień to faktycznie : im dłużej używam kremu tym widzę większe efekty w tej kwestii .
Początkowo oprócz nawilżenia, nic się nie działo. Po 3 tygodniach codziennej aplikacji zauważam, że cienie rzeczywiście stały się mniej widoczne. Nie jestem pewna, czy to kwestia właściwości rozświetlających czy działanie aktywnych składników mających na celu likwidację nagromadzonego pigmentu i słabej cyrkulacji w tym miejscu. Byłabym szczęśliwa, gdyby pozytywny efekt pogłębił się, a ciemne miejsca zniknęły lub przynajmniej znacznie się zmniejszyły.
Producent obiecuje, że po 8 tygodniach koloryt skóry ma być wyrównany, a cienie-znikną. Po tym czasie dam znać, czy obietnice producenta zostały spełnione.
Myślę jednak, że już dziś mogę polecić Wam ten krem. Nie jest tak drogi jak Benefiance. Swój nabyłam >>>TUTAJ<<< w cenie 160zł. Na stronie sephora.pl jest droższy o ponad 100zł.
Nie miałam jeszcze żadnego kosmetyku tej marki, Ale krem jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego kosmetyku tej marki, Ale krem jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie rozczarujesz się większością kosmetyków tej marki ;)
Usuńprzydałby mi sie taki krem, szukam własnie czegoś, co pomoże w walce z tymi paskudnymi cieniami ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam tego produktu :D
OdpowiedzUsuń