TROCHĘ PRYWATY...

9 czerwca 2016
Siedzę ze słoikiem napełnionym koktajlem truskawkowym i zastanawiam się nad formą tego posta. Chyba po prostu zdam się na intuicję i spontaniczność. Napiszę, co mi w głowie siedzi, ponieważ czuję potrzebę podzielenia się tym z Wami.
Dzisiejsza data nie jest przypadkowa. Dokładnie rok temu, 9 czerwca, postanowiłam zmienić swoje życie. Wiem, brzmi górnolotnie, ale po roku mogę stwierdzić, że tak właśnie się stało. Wtedy postanowiłam sobie, że zmienię swój stosunek do odżywiania. 
W styczniu po raz pierwszy napisałam na blogu o swojej walce ----->>>TUTAJ . Czy coś się zmieniło od tamtego czasu? Tak. Straciłam kilka kolejnych kilogramów i jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że decyzja o metamorfozie jest słuszna.




Ogromnie cieszę się, że wytrwałam. Nigdy też nie twierdziłam, że było łatwo. Wręcz odwrotnie, co jakiś czas odczuwałam spadek formy, gubiłam sens i cel, tego, co robiłam. Potem jednak przychodziły nowe siły i myśl, że przecież nie mogę stracić tego, co już osiągnęłam. Aż wreszcie doszłam do momentu, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Spodobało mi się to, jak żyję i się odżywiam. Ja już nie musiałam. Ja chciałam! Chciałam się zdrowo odżywiać, chciałam czuć się i wyglądać lepiej. 
Największe zaskoczenie odczułam w kwestii aktywności fizycznej. Od zawsze zmuszałam się do ćwiczeń. Tym razem było inaczej. Uzależniłam się od ruchu i aktywności fizycznej. Obecnie nie wyobrażam sobie nie ćwiczyć. Uzależniłam się. I wiem, że to dobre uzależnienie. Staram się wsłuchiwać w swoje ciało i rozpoznawać jego potrzeby. 

Moja szafa świeci pustkami. Można powiedzieć, że "wietrzy się". I nie martwię się tym, że nie mam co na siebie włożyć. Bo to jedno z tych "dobrych zmartwień". Powoli uzupełniam garderobę w nową odzież. Cieszy mnie każdy t-shirt czy spodnie w mniejszym rozmiarze.  "Tamtych" ubrań pozbyłam się. Wszystkich. Początkowo bałam się, ale potem doszłam do wniosku, że przecież po co mam je trzymać? Przecież nie chcę znów wrócić do tego, co było. Nie mam żadnych ubrań z "tamtego życia". Lubię nową siebie.

Przypadkowo /a może po cichu tego chciałam/ osiągnęłam jeszcze jeden cel. Powoli zmieniłam nawyki żywieniowe mojej rodziny. Nie na siłę i nie pod presją. Myślę, że obserwowali mnie i moje zmagania. Zawartość wnętrz kuchennych szafek bardzo zmieniły się. Luźne rozmowy na temat zdrowego trybu życia, wszystko to zmieniło nie tylko moje myślenie. 
Obecnie czuję się świetnie w nowym ciele. Nigdy nie przypuszczałabym, że mogę dojść tak daleko. Staram się nie myśleć, co by było, gdyby... Żyję dniem dzisiejszym. 

Czy chciałabym jeszcze coś osiągnąć w temacie bycia "fit"? Oczywiście! Zawsze powinno dążyć się do upragnionego celu. Moim wyzwaniem w kwestii sylwetki jest wyrzeźbienie poszczególnych partii ciała. Wiem, że to trudna droga , ale nie poddaję się. Dzięki przemianie, odkryłam siebie. Nowe możliwości, które drzemały we mnie, a o których istnieniu wcześniej nie wiedziałam.

Tym spontanicznym słowotokiem chyba właśnie uczciłam swoją małą rocznicę :)) Jeśli chciało Wam się do końca doczytać garść tych przemyśleń,  dziękuję i "do następnego postu" :)

Magda
13 komentarzy on "TROCHĘ PRYWATY..."
  1. To bardzo fajne co piszesz, ja chyba też zacznę, muszę jednak zebrać siły, odczuwam jakiś fizyczny kryzys :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze że w chwili zwątpienia dawałaś radę i jesteś teraz tu gdzie pownnaś znaczy z tym fit ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze, jeśli w naszym życiu następują zmiany głównie dlatego, że sami tego chcemy. Ja też ostatnio bardziej pilnuję tego, co jem, oraz wprowadzam pewne zmiany, mam nadzieję, że za jakiś czas też będę mogła to tak dobrze podsumować. Najważniejsze to polubić siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się z twojego sukcesu ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Też staram się zdrowo odżywiać, ale jako, że należę do tych wiecznie chudych osób to zdarzają mi się grzeszki. Wiem, że nie muszę dbać o figurę i przez to czasami potrafię przesadzić, a przecież ważniejsze od wyglądu jest zdrowie. Super, że Ci się udało tak daleko dojść, zawsze podziwiam takie osoby :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję wytrwałości :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję, wierzyłam w Ciebie...
    Jesteś bardzo pozytywna, ten przekaz również... jeśli choć jedna osoba dzięki niemu poczuje wiatr w żagle będzie to dodatkowy plus!

    OdpowiedzUsuń
  8. Madziu, gratuluję :* Cieszy mnie Twoja metamorfoza, nie tylko ta zewnętrzna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Madziu, gratuluję :* Cieszy mnie Twoja metamorfoza, nie tylko ta zewnętrzna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super, wytrwałość to podstawa i gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Brawo! ^_^ Ja też nareszcie wzięłam się za siebie, wróciłam do moich pasji i też zaczęłam ćwiczyć. Po tym jak koleżanka zapytała mnie 'czy jestem w ciąży?/' O_o coś we mnie pękło. Znowu czuje się sprawnie, zdrowo i co najważniejsze jestem bardziej radosna :) Ps. brakuje pogaduch z Tobą :*

    OdpowiedzUsuń
  12. To fantastycznie! Ja działam od marca i też nie wyobrażam już sobie życia bez ćwiczeń, mimo że w te upały jest trochę ciężko :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluję :) NAjtrudniej jest właśnie wytrwać a Tobie się to udało :)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature