Szczerze mówiąc, miałam niemały problem z wybraniem kilku kosmetyków, które stały się moim odkryciem /olśnieniem/ mijającego roku. Wiele spośród nich sprawdziło się u mnie. Mam tu na myśli i kosmetyki kolorowe i pielęgnację.
Dziś pokażę Wam ścisłą 7, czyli kosmetyki, bez których nie mogłabym się obejść robiąc makijaż.
1. CHANEL VITALUMIERE AQUA
Długo wzbraniałam się przed zakupem, a właściwie był mi odradzany przez konsultantki w Sephorze. Podobno nie jest to podkład do cery mieszanej. Obalam mit. U mnie sprawdził się w 100%. Jest lekki, pięknie stapia się ze skórą. Najlepiej jest go nakładać beautyblenderem. Tworzy wtedy dyskretny efekt na buzi. Krycie jest maksymalnie średnie /przy dwóch warstwach/. Daje na buzi ładny efekt głow. Nie przypudrowuję go zbyt mocno, by nie zatracić tego efektu. Nie wchodzi w zmarszczki, nie warzy się.
O wiele bardziej wolę ten podkład niż Perfection Lumiere Velvet. Głównie ze względu na wykończenie i zapach.
2. CHANEL LE VOLUME MASCARA
Od zawsze unikałam maskar pogrubiających. Nie dlatego, że żadna się u mnie sprawdziła, ale ze względu na wymagania moich rzęs. Zawsze potrzebowałam podkręcenia i wydłużenia. Po kuracji odżywką Revitalash, potrzeby rzęs zmieniły się.
Nie wpadłabym na pomysł zakupu tego tuszu, gdyby nie miniaturka dołączona do zakupów w perfumerii. Jedna aplikacja sprawiła, że przepadłam. Potem było jeszcze lepiej. Pomijam ascetyczne,proste i minimalistyczne opakowania marki Chanel /swoją drogą to moja ulubiona marka kolorowa/, które uwielbiam. Tusz cudownie rozdziela rzęsy, podkręcając je i wydłużając. Jest trwały, nie osypuje się, nie tworzy "efektu pandy" pod okiem. Rzęsy nie są twarde ani posklejane. Uwielbiam!
3. GUERLAIN PERLES DE BLUSH
Nie jest to moja ulubiona marka jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe. Podkłady i meteoryty zawiodły. Jednak zawsze daję szansę nowościom, nawet jeśli marka do tej pory nie przypadła mi do gustu. I tak było wiosną tego roku, gdy w perfumerii dostrzegłam limitowaną edycję różu do policzków w formie kuleczek. Cenię ten kosmetyk również ze względu na okoliczności kupna. Jak przypadło na limitowanki, w pobliskich , naprawdę dużych Sephorach , nie mogłam go nigdzie dostać. Czekały na mnie w małej Sephorze, w zupełnie innym mieście. Pojechałam i nie żałuję przebytych kilometrów. Róż jest cudowny! Ożywia szarą, nieraz zmęczoną twarz. Stopień intensywności można dozować. Nie ma mowy o nieestetycznych plamach. Jest trwały, przez cały dzień utrzymuje się na buzi. Już teraz myślę o tym, co się stanie, gdy się skończy...
4. BECCA SHIMMERING SKIN PERFECTOR
Do momentu kupna rozświetlacza Becca w odcieniu opal, miałam swojego ulubieńca w postaci Soft&Gentle z MAC. Jest dobry, ale nie równa z opisywanym. Nie kwestionuję opakowań i doznań wizualnych. Liczy się zawartość. A ta-w przypadku rozświetlacza Becca-jest nieporównywalna. Nałożony na szczyty kości policzkowych, tworzy taflę. Pięknie rozświetla grzbiet nosa i łuk Kupidyna. Nie ma mowy o połyskującym brokacie lub czymś podobnym. Konsystencja, wizualny efekt, trwałość i wydajność to mistrzostwo. Naprawdę polecam!
5. LORAC PRO PALETTE 2
Wahałam się, czy wziąć 1 lub 2. Zdecydowałam się na wersję drugą i nie żałuję. Kolory, pigmentacja są mistrzowskie. Jakość tych cieni-według mojej osobistej opinii-jest najlepsza. Mam porównanie z cieniami MAC, Too Faced, Urban Decay, Inglot. Te bezsprzecznie wygrywają. Cudownie się rozcierają, łączą ze sobą. Trwałość i konsystencja są nie do pobicia. Nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na nią.
6. INGLOT PIGMENT DO POWIEK
Myślę, że spokojnie mogłyby konkurować z pigmentami z MAC. A są 3 razy tańsze. Pięknie połyskują, ładnie się rozcierają, nie wchodzą w załamania powieki. Posiadam odcień o numerze 13 i na pewno kupię jeszcze przynajmniej dwa :)
7. URBAN DECAY ALL NIGHTER MAKEUP SETTING SPRAY
Bez tego spreju nie ruszam się z domu /oczywiście tylko wtedy, gdy mam makijaż na twarzy/. Świetnie utrwala wykonany makijaż, nie zapycha, dobrze utrzymuje konturowanie. Odnoszę wrażenie, że potrafi trochę rozświetlić twarz. Mój hit!
A jakie są Wasze makijażowe odkrycia ?
Magda
Nic nie miałam z twoich kosmetycznych odkryć :)
OdpowiedzUsuńPolecam choć jeden z opisywanych kosmetyków :*
UsuńMam spray i też bardzo go lubię :) Reszty nie znam, choć w tym roku mam zamiar nadrobić zaległości w kolorówce Chanel :)
OdpowiedzUsuńWczoraj zauważyłam,że trochę za szybko się kończy,ale i tak uważam,że warto go mieć :)
UsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńPigmenty z Inglota są rewelacyjne. W swoich zbiorach mam cztery. Jeśli chodzi o Lorac, mam Unzipped, ale w planach jest też wersja Unzipped Gold i Pro 2:).
Unzipped też jest na mojej wishliście *_*
UsuńPiękna ta paletka :)
OdpowiedzUsuńZarówno o tuszu jak i o podkładzie słyszałam wiele dobrego. Są na mojej liście kosmetyków do przetestowania na 2016 rok. Tusz kusi mnie nawet bardziej niż podkład. Szkoda tylko, ze nie mam skąd wziąć jego próbki :) P.S: Kiedy wracasz na YouTube? :)
OdpowiedzUsuńBrak czasu to główny powód mojej nieobecności...
Usuń