Tym razem niepochwalny, luźny post na temat dwóch kosmetyków, które zakupiłam jakiś czas temu w sklepie TkMaxx.
Jak wiecie, lubię odkrywać i testować kosmetyki marek, które są niedostępne w Polsce. Dzięki sklepowi Tk Maxx było to możliwe. Często trafiałam na "perełki" , nie tylko kosmetyczne. To tam kupiłam mój ulubiony zegarek Lorus czy torbę Sisley. Jednak ostatnio zakupiłam dwa kremy, które okazały się... no właśnie...
Zapraszam do dalszej części...
Elemis FreshSkin Dreamy Sleep Night-Time Moisturiser był pierwszym kremem, który kupiłam. Akurat potrzebowałam dobrego kosmetyku nawilżającego. Dodatkowo miał odżywiać i odprężać skórę w nocy.
Wewnątrz pudełka znajdowało się opakowanie kremu. Nie wyglądało na używane czy otwierane. Jakież było moje zdziwienie, gdy już po pierwszej aplikacji zauważyłam, że coś jest nie tak. Krem miał dziwną konsystencję, która uniemożliwiała wsmarowanie go w skórę. Jednak najgorszy był zapach. Krem pachniał okropnie. Po prostu śmierdział. Był zepsuty.
Z oznaczeń na opakowaniu nie byłam w stanie sprawdzić daty ważności. Próbowałam też korzystać ze stron, które pomagają sprawdzić taka informację, jednak marki Elemis nie było wśród marek kosmetyków.
Po ok. 2 tygodniach znów skusiłam się na kolejny krem. Tym razem padło na miniaturę kremu Philosophy Hope in a Jar. Bardzo się ucieszyłam, bo od dawna miałam ochotę na wypróbowanie jego właściwości. Krem zabezpieczony był folią, więc miałam pewność, że nikt wcześniej nie wkładał do niego palców. W momencie otwarcia doznałam kolejnego, nieprzyjemnego uczucia. Poza smrodem,jaki wydobywał się słoiczka, krem był rozwarstwiony. Na powierzchni pływała oleista maź, a pod spodem tkwiła reszta żółtawego kremu.
Oba kremy poszły do kosza. Nie mogłam ich zareklamować, bo zostały przeze mnie otwarte, więc reklamacja nie zostałaby uznana. Za krem Elemis zapłaciłam 55 zł , a za drugi-18zł. Straciłam ponad 70zł.
Nie mam pojęcia, w jakich warunkach towar trafia do sklepu i ile stoi na półkach. W każdym razie mój zapał do kupowania w Tk Maxxie ostygł. Na chwilę obecną odrzuca mnie od tego sklepu, choć nie wykluczam, że znów kiedyś do niego zajrzę. Na pewno nie zakupię tam już żadnego kremu.
Spotkało Was kiedyś coś podobnego?
Magda
Ojej, ale się nacięłaś. Uważam, że mimo wszystko powinnaś spróbować zareklamować kosmetyki. Sprzedawanie popsutego towaru nie powinno ujść płazem. W końcu 70 zł to sporo.
OdpowiedzUsuńNacięłam się i to porządnie.
UsuńNiestety nie mam już paragonów /wyrzucam od razu po zakupie/...
Myślę, że spokojnie mogłaś reklamować te kremy. Ja ostatnio reklamowałam zestaw lakierów OPI, które nie nadawały się do niczego, bo wszystkie z wyjątkiem jednego były glutkami... :( Dostałam zwrot pieniędzy.
OdpowiedzUsuńŻałuję,że nie zatrzymałam paragonu :/
UsuńJa nie mogę się połapać w TKMaxx. wieczne wszystko rozwalone, pootwierane. Współczuję :(
OdpowiedzUsuńTo prawda. większość kosmetyków przegrzebana i zmacana :/
UsuńJa jak na razie miałam okazję tylko raz być w TKMaxx, ale nie kupiłam nic z kosmetyków, bo wszystko było pomacane ale znalazłam kilka ciekawych dodatków. Ja na Twoim miejscu mimo wszystko próbowałabym zareklamować towar w końcu kupiłaś popsuty towar a w dodatku nieświadomie ..
OdpowiedzUsuńZ kosmetykami to u nich faktycznie słabo wygląda. Nie kupowałam u nich żadnego kremu, więc się nie nacięłam, ale zmacane kosmetyki to standard w tym sklepie.Mój mąż kupił tam ostatnio uszkodzoną maszynkę do włosów... Na szczęście TK Maxx nie robi problemu ze zwrotami :-)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem będę zbierała wszystkie paragony ;)
UsuńJa już tez nie oglądam kosmetyków w tym sklepie, bo to co się dzieje w Zabrzańskim TKMaxie przechodzi ludzkie pojęcie... kosmetyki są otwierane, porozwalane, cienie pokruszone albo z paluchami a lakiery do paznokcie rozwarstwione :/
OdpowiedzUsuńWłaśnie tam zawsze kupuję...
UsuńW Warszawie też są dantejskie sceny - kosmetyki są pootwierane, wysyfione, mnóstwo zestawów rozebranych na czynniki pierwsze, które "gdzieś się zawieruszyły". Dramat, nie wiem, kim trzeba być, żeby wykradać kosmetyki ze sklepu, no i oczywiście nikt tego nie pilnuje :/
UsuńBoję się kosmetyków w TKMAXX, bo nigdy nie wiadomo, ile one tam stały... I nie ma się co oszukiwać, trafiają tam odrzutki ze sklepów, jakieś resztki kolekcji i to, co się nie sprzedało. Nie mówię, że wszystko będzie przeterminowane, ale ciekawe, ile ta rzecz przeleżała wcześniej normalnie w sklepie, zanim zdecydowano, że się nie sprzeda i trzeba ją wycofać, żeby potem trafić do TKMAXX.
OdpowiedzUsuńKochana, spróbuj zareklamować towar, przecież kupiłaś go pewnie niedawno, może Ci się uda odzyskać kaskę :)
Dzięki :*
UsuńKurczę, nigdy nie przytrafiła mi się jeszcze taka "niespodzianka'" ;/
OdpowiedzUsuńuuuu..... masakra.....
OdpowiedzUsuńszkoda, że tak to się skończyło, że pieniądze w błoto wyrzucone....
swoją drogą dziwne trochę czemu nie można reklamować kosmetyku otwartego, jak niby wcześniej miałaś określić czy jest zepsuty ? Ja kiedyś kupiłam jogurt znanej firmy, który był w terminie nawet, a po otwarciu ukazała się gruba warstwa pleśni .... bleee.... pobiegłam do sklepu, pokazałam i dostałam inny w zamian, który było ok. :))
No właśnie..skąd mogłam wiedzieć co siedzi w środku...ech...
UsuńMi się to zdarzyło z zakupionymi w TKMaxxie lakierami Essie, wszystkie wylądowały w koszu by były tak zaschnięte, że nie dało się nimi pomalować paznokci. Czasem ta niska cena po prostu z czegoś wynika, wolę u nich kupować samą odzież i torebki :)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś kupiłam lakier Essie w tym sklepie. Póki co,jest ok...
UsuńMożna reklamować zepsuty kosmetyk. Wiem z autopsji, oddawałam kiedyś krem, który po otwarciu był spleśniały :)
OdpowiedzUsuńBez paragonu?
UsuńUh a ten krem "hope in the jar" prawie sama kupiłam w TKmax w ostatniej chwili jednak odłożyłam i chyba się dobrze stało.
OdpowiedzUsuńW Zabrzu?
UsuńMoim zdaniem powinno być prawo do reklamacji! To nie powinno się zdarzać:(
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam,ale każdy sklep ma swoje zasady z góry narzucone...
UsuńNie fajna sytuacja z tymi kremami, szkoda,że nie mogłaś reklamacji złożyć .
OdpowiedzUsuńTeż żałuję...
UsuńTo ciekawe. Jak można w takim razie reklamować nieotwierany i nieużywany krem? :/ Dobrze ze nic tam nie kupowałam.
OdpowiedzUsuńdecyduję się u nich głównie na lakiery z nowszych kolekcji i właśnie na kosmetyki, ale tylko te które mają datę ważności, bo wiem i widzę czasem takie wiekowe (nie wspominam już o zmacanych ;p)
OdpowiedzUsuńHm...nie zbyt fajna sytuacja. Napisala bym do producenta:/
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie to, biorąc pod uwagę, jak często widać w TK Maxx rozwarstwione lakiery do paznokci. Mogę powiedzieć, że miałam niezłą intuicję, żeby nie kupować tam niczego, co nie miało wybitej daty ważności. Współczuję :(
OdpowiedzUsuńAle żeby nie było, że miałam same udane zakupy tam ;)
UsuńZestaw miniatur Seche Vite rozwarstwił mi się po 2 tyg. od zakupu :>
To jest niestety kolejny punkt w dyskusji "Do jasnej cholery, dlaczego na kosmetykach nie ma biało na czarnym wybitej daty produkcji?!" :/ W ten sposób TK Maxx pewnie za darmo zbiera wiekowe starocie z UK i sprzedaje nam po jakże okazyjnych cenach.
A ja widziałam tam na przykład fałszywe oznaczenia komsetyków. Była to jakaś włoska firma - znam język, więc rozpoznałam, że na jakichś kroplach do oczu była polska nalepka "serum na noc" i jeszcze jakieś podobne cudo. No i oczywiście wszystko sprawiało nie najlepsze wrażenie estetyczne, tak jak większość rzeczy w tym sklepie dla mnie.
OdpowiedzUsuń