Rzecz o kwasach... II Moja kuracja kwasem glikolowym

18 stycznia 2015

Wczoraj zakończyłam kurację kwasem glikolowym, którą przeprowadziłam przy pomocy kosmetyku GLYCOlique  marki COLLINE PHARMA. Jeśli jesteście ciekawi mojej recenzji na temat tego produktu, jak i samej "kwasowej" kuracji, zapraszam do dalszej części.



To nie pierwszy raz, gdy moja skóra poddana została działaniu kwasów. Kilka lat temu, na zabieg przy użyciu kwasów owocowych zdecydowałam się w profesjonalnym gabinecie kosmetycznym. Efekt był zadowalający, jednak wysoka cena zabiegu spowodowała, że nie powtórzyłam kuracji. 
Prawie rok temu odkryłam świetny tonik z kwasem glikolowym. O jego wspaniałych właściwościach pisałam W TYM MIEJSCU
W tym roku zdecydowałam się na domową kurację kwasem glikolowym. Dlaczego akurat wybrałam ten rodzaj kwasu?
Spośród wszystkich mi znanych /migdałowy,azelainowy,salicylowy/,glikolowy wydał się najbardziej odpowiedni do mojej cery. W działaniu jest też najsilniejszy. Należę do osób z cerą mieszaną, problematyczną. Newralgiczne miejsca to czoło i w mniejszym stopniu-broda. W ich obrębie posiadam zaskórniki . Na nosie widoczne są nieznacznie rozszerzone pory. Do tego moja cera nie jest już najmłodsza, pojawiły się pierwsze zmarszczki. Czasami jest szara i zmęczona. Gdzieniegdzie widoczne są przebarwienia posłoneczne.

Wytoczyłam najcięższe działa i zdecydowałam się na zakup peelingu kosmetycznego w formie kremu z zawartością 12% kwasu glikolowego. Kosmetyk zakupiłam w drogerii HEBE za niecałe 30zł.

Jeśli chcecie zacząć przygodę z kwasami, polecam Wam nieco wgryźć się w temat. Bez podstawowej wiedzy,możecie wyrządzić szkodę swojej skórze.

Aby bezpiecznie obchodzić się z kwasami i nie zrobić sobie nimi krzywdy, należy pamiętać o kilku rzeczach.

1. Dobrać odpowiedni rodzaj kwasu do potrzeb naszej skóry.
2. Zacząć od mniejszego stężenia. Czasami myślimy,że jak coś ma mniejsze stężenie to nie będzie działać. Błąd. Nasza skóra musi przyzwyczaić się do kwasu. Dzięki niższym stężeniom obserwujemy reakcje naszej skóry i wykluczamy ewentualne podrażnienia. Na początek polecam stężenia od 5%-7%.
Niezależnie od stężenia kwas glikolowy zawsze będzie wywoływał uczucie pieczenia. Po czasie-mniejsze,gdy skóra się przyzwyczaja.

3. Początkowo,kwasy powinno stosować się 2-3 razy w tygodniu. Po przyzwyczajeniu skóry,można co 2 dzień. Codziennie-nie polecałabym.

4. Nawilżanie+ochrona przeciwsłoneczna. Podczas stosowania kwasu glikolowego,skóra mniej lub bardziej się łuszczy. Jest sucha,podrażniona,cienka. Należy ją mocno nawilżać,koić i bezwzględnie stosować filtr /nawet teraz,w zimie/. Inaczej możemy nabawić się poważnych przebarwień,które potem będzie trudno usunąć.

5. Kwasy nakładamy cienką warstwą. Im cieniej,tym lepiej. Nałożony grubą warstwą może bardziej podrażnić,a działanie będzie nadal takie samo jak w przypadku cieńszej warstwy.
I ważne: preparaty z kwasami nakładamy na suchą skórę. Wilgoć na powierzchni potęguje działanie kwasu,co w przypadku wyższych stężeń może spowodować podrażnienie i zaczerwienie skóry.

6.Kurację kwasami powinno zakończyć się najpóźniej w marcu.





Krem-peeling znajduje się w kartonowym pudełeczku. Wewnątrz znajdziemy 50ml tubkę z aluminiowym zabezpieczeniem aplikatora. 
Produkt ma jasną barwę, jest zwarty,ale niezbyt gęsty. Z łatwością aplikuje się go na skórę.  Zapach nie należy do moich ulubionych. W kontakcie ze skórą pachnie jeszcze intensywniej. Nie ukrywam, że woń sprawiała, że "noszenie" kremu przez określony czas nie należało do przyjemności.

Co do sposobu aplikacji i użycia, dokładnie wczytałam się w ulotkę. Oprócz powyższych wskazówek wyczytałam,że preparat stosuje się w 2 etapach. Etap I trwał 4 dni. W pierwszym dniu kuracji preparat nałożyłam na 5 minut. Drugiego dnia nie stosowałam peelingu. W trzecim dniu kurację przedłużyłam do 10 minut. Czwartego dnia znów zrobiłam przerwę.


Etap II /od 5 dnia/ miał trwać 2 tygodnie. Producent zalecał stosowanie kwasu codziennie, każdego dnia przedłużając czas "trzymania" kremu o kolejne pięć minut. W ostatnim dniu miało to być 60 minut. 

Stwierdziłam jednak, że tak wysokie stężenie kwasu glikolowego może być zbyt silne nawet dla mojej cery. W notesie rozpisałam swój indywidualny plan kuracji. Kwas stosowałam co drugi dzień. Każdą sesję wydłużałam o kolejne 5 minut. Cała kuracja trwała 1,5 miesiąca. W ostatnie dwa dni krem "siedział" na mojej buzi przez godzinę.

Czy da się to wytrzymać? 

Wszystko zależy od naszej wytrzymałości na szczypanie,pieczenie,mrowienie. W pierwszym dniu krem miałam na twarzy tylko 5 minut, a twarz szczypała i piekła. Odczuwałam mrowienie. Skóra zrobiła się czerwona. Wyglądałam jakby uczulił mnie jakiś produkt. Byłam na to przygotowana. Nie zrażając się dotrwałam do końca.
 Następnie kwas należy zneutralizować. Najlepiej zrobić to przy użyciu wacika nasączonego wodą z delikatnym środkiem myjącym, nie zawierającym mydła.
Po osuszeniu skóry, nakładałam silnie nawilżający/natłuszczający krem . Do tego celu możecie użyć na przykład  kremu Avene Cicalfate . Ja stosowałam krem dla dzieci Babydream /na zimowe warunki/.
W tym czasie cera odzyskiwała swój naturalny kolor. Zaczerwienienia znikały,a skóra z dnia na dzień stawała się coraz gładsza.

Po tygodniu, krem zaczęłam również stosować na okolice dekoltu, jednak z perspektywy czasu stwierdzam, że tak spektakularnych efektów jak na twarzy, na dekolcie nie udało mi się osiągnąć.

Po kilkunastu aplikacjach skóra przyzwyczaiła się do działania kwasu. Uczucie mrowienia nie pojawiało się już tak często. Zaczerwienienie znikało szybciej. Czasami pojawiało się pieczenie,ale po około 10 minutach od nałożenia preparatu, również mijało.

Jakie efekty osiągnęłam?

Nawet efekt uzyskany w salonie kosmetycznym nie był tak spektakularny,jak ten, który udało mi się osiągnąć w warunkach domowych, zachowując przy tym  bezpieczeństwo i będąc maksymalnie konsekwentną w stosowaniu.

Na ostateczny efekt nie musiałam czekać do ostatniego dnia kuracji. Poprawa pojawiała się powoli,ale systematycznie. Już po kilku użyciach zauważyłam zmiany w wyglądzie cery. Zmarszczki,które niewątpliwie mam na czole mocno spłyciły się. Jeszcze nigdy żaden krem nie spowodował takiej poprawy. Niedoskonałości szybko się zagoiły. Nie pojawił się żaden dodatkowy wysyp,jak to miało miejsce w przypadku stosowania retinoidów. 
Skóra stała się bardziej napięta, rozświetlona. Po raz pierwszy od dawna widziałam w lustrze młodszą wersję samej siebie! 
Pory na nosie stały się mniej widoczne. Szczególnie było to widoczne przy aplikacji podkładu, który już tak bardzo ich nie eksponował.
Kolejną rzeczą, którą zauważyłam prawie od razu to gładsza struktura skóry. W dotyku nie była gruba  lecz aksamitna i miękka. Zrobiła się cieńsza i miła w dotyku. Kolor przebarwień uległ rozjaśnieniu. Cera przestała być szara. Coraz rzadziej zaczęłam używać korektora,bo po prostu przestał być mi potrzebny. Oczywiście problemy ze skórą mam nadal,ale nie tak duże jak kiedyś.

Dzięki dobremu nawilżaniu i natłuszczaniu cery, ograniczyłam do minimum suchość skóry. Czasami odczuwałam napięcie, ale nie było to uciążliwe. Suche skórki pojawiły się tylko w skrzydełkach nosa i w środkowej części czoła. Nie wyglądały nieestetycznie , ponieważ nie były aż tak duże.

Podsumowując:

Jestem zaszokowana pozytywnym działaniem tego preparatu /patrz: kwasu glikolowego/. Jak wcześniej wspomniałam:żaden produkt nie był w stanie w tak dużym stopniu zredukować zmarszczek, rozjaśnić i napiąć skóry,jak ten z kwasem glikolowym. 
Serdecznie polecam go każdemu,kto boryka się z problemami skórnymi, jest 30+ lub po prostu chce poprawić wygląd swojej cery.
Przy bezpiecznym, prawidłowym i konsekwentnym stosowaniu można osiągnąć naprawdę niewiarygodne efekty.

Magda

12 komentarzy on "Rzecz o kwasach... II Moja kuracja kwasem glikolowym"
  1. True:) Glikolowy stosowałam sporadycznie, ot tak dla wygładzenia skóry od czasu do czasu. Teraz zabrałam się na poważnie i z dużo mocniejszym stężeniem za moje zaskórniki. Mam teraz kwas migdałowy 55%, ph bodajże 2. Choć jestem kosmetyczką to trochę się bałam tego stężenia haha:P No, ale efekty okazały się być rewelacyjne. Ile bym dała, by ten błyszcząco-napięty efekt trwał cały czas, ach:) No i póki co jeden z dwóch efektów już się spełnił - regulacja wydzielanego sebum. Jeszcze tylko niech te czarne potworki znikną z nosa i będę w 7 niebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wow! Też bym się trochę bała,ale w końcu jesteś profesjonalistką i wiesz,co robisz ;)
      Też chciałabym żeby efekt wygładzonej skóry utrzymał się jak najdłużej ;)

      Usuń
  2. Kwasy fajna rzecz. Dla mnie glikol jest niestety za mocny, ale migdałowy kocham :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nowe serum z Bielendy z kwasem migdałowym. Chcę przed wiosną zdążyć go poużywać ;)

      Usuń
  3. miałam się zdecydować na kwasy, ale najpierw chciałam dokończyć kurację od dermatologa, a teraz to już tak nie za bardzo, znowu zaczęły się przymrozki :-( ale kiedy się troszkę ociepli, to na pewno wypróbuję, ale salicylowy, bo już od dawna mam na niego ochotę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. glikolowy kwas chętnie bym wypróbowała, bo migdałowy niestety mi nie służy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obecnie używam toniku z kwasem glikolowym i również dostrzegam same pozytywne rezultaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też go kiedyś miałam. Był naprawdę świetny ,a aplikacja przebiegała szybko i bezproblemowo ;)

      Usuń
  6. Brawo za konsekwencję i dobry plan działania :-) Sama znam kilka "profesjonalistek", które nawet w części nie potrafią się obchodzić z kwasami jak Ty :-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję :* Cenię sobie Twoją opinię jako profesjonalistki ;)

      Usuń
  7. Ja ostatnio polubiłam krem z kwasem migdałowym i olejkiem arganowym. Naorawdę super! Ja nue lubię kremôw tłustych ani też ciężkich , a ten pozostawia moją buzię gładką. To jest ten krem http://www.prokosmetyk.pl/produkty/903/Bielenda_HOME_CARE_Lekki_krem_o_potrojnym_dzialaniu_z_kwasami_AHA_i_PHA_50ml.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie świetnym kosmetykiem z kwasem glikolowym jest serum na noc LIQ CG. Właśnie kończę swoją pierwszą miesięczną kurację i jestem nim oczarowana :)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature