Kilka miesięcy temu w Inglocie zakupiłam podkład HD oraz sypki puder rozświetlający z tej samej linii. Myślę, że upłynęło wystarczająco dużo czasu, by móc ocenić ten produkt. Jeśli jesteście ciekawe, jak sprawdził się u mnie, serdecznie zapraszam na dalszą część...
Puder znajduje się w plastikowym, przezroczystym słoiczku. Wewnątrz znajdziemy przydatny puszek. Na plus zaliczam także obecność sitka, które dozuje sypki produkt. Koszt 4,5g opakowania to 40zł. Spośród czterech odcieni wybrałam nr 42. Lekko różowawo-brzoskwiniowy odcień, po aplikacji,naniesiony w odpowiedniej ilości, nie jest widoczny na skórze.
W dotyku jest aksamitny, w kontakcie ze skórą ładnie się stapia. Współpracuje z każdym podkładem, niekoniecznie z formułą HD.
Konsystencja jest bardzo przyjemna, lekka. Doskonale rozciera się na skórze. Zawiera bardzo drobno zmielony pyłek, który nadaje skórze blasku, rozświetla ją. Sprawia,że buzia wygląda świeżo. Podbija efekt HD , gdy nałożymy go na podkład z tą samą formułą.
Oczywiście, jak z prawie każdym pudrem sypkim, można z nim przesadzić. Nałożony w zbyt dużej ilości lub gdy nie strzepniemy nadmiaru z pędzla, na skórze widać obszar, gdzie puder został nałożony w większej ilości. Zauważyłam też, że puder jest widoczny, gdy nakładam go od razu po aplikacji podkładu. W takim przypadku widać odrobinę koloru produktu. Wystarczy czystym pędzlem rozetrzeć obszar, na którym widać jego nadmiar.
Puder ma delikatne właściwości matujące. Nie jest to jednak jego główne zadanie. Jeśli macie bardzo tłustą cerę lub gdy szukacie dobrze matującego pudru, ten może nie do końca się sprawdzić. Po kilku godzinach przebija nadmiar sebum, które należy ponownie zmatowić lub usunąć bibułka matującą.
Za to na zdjęciach twarz omieciona pudrem wygląda świetnie! Rozświetlająca formuła współgra ze światłem, optycznie niweluje zmarszczki, załamania skóry, która wygląda na wypoczęta.
Wydajność kosmetyku jest znakomita. Myślę, że spokojnie wystarczy mi na rok-dwa systematycznego używania.
Przyjrzyjcie mu się bliżej,a także innym wariantom kolorystycznym, bo jest wart uwagi :)
Magda
Ja go uwielbiam pod oczy:)
OdpowiedzUsuńSpróbuję skupić się też na tych okolicach ;)
UsuńŚwietny blog! Mega inspiracja dla czytelników! Lubię często zaglądać na takie blogi jak Twój, bo zawsze znajdę tam coś dla siebie :) Powodzenia w dalszym blogowaniu :) buziaki
OdpowiedzUsuńnicoolblog.blogspot.com
Pięknie dziękuję :*
UsuńMój ulubiony <3 dla cery normalnej i suchej idealny, bo nie ściąga i nie przesusza. Super sprawdza się także pod oczy :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńRozejrzę się za nim ;)
UsuńOstatnio Inglot mocno kusi :-) Podkład koniecznie muszę wypróbować, a co do pudru to muszę się zastanowić, bo Inglotowe pudry lubią u mnie mocno ciemnieć...
OdpowiedzUsuńBądź spokojna, ten puder na pewno się nie utlenia ;)
UsuńWygląda ciekawie, trochę podobnie do mojego starego rozświetlacza z EDM - nawet odcień podobny i tamten też głównie Zea Mays zawierał.
OdpowiedzUsuńZerknę do inglota i przypatrzę mu się bliżej ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że w składzie nie ma talku, tylko puder kukurydziany, który mnie nie zapycha.
OdpowiedzUsuńZ chęcią się na niego szkusze, osobiscie wole pudry bez koloru, transperetne. x
OdpowiedzUsuńMuszę się za nim rozejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo polecam puder Lily Lolo Flawless Matte. Mi wystarcza przypudrowanie całej twarzy na większość dnia :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja!
OdpowiedzUsuńja właśnie kupiłam 43, żołty :)
OdpowiedzUsuń