John Masters Organics Honey & Hibiscus Hair Reconstructor - recenzja

3 lipca 2014


Wiem, że długo oczekiwaliście na recenzję tego produktu, ale nie mogłam wyrobić sobie na jego temat ostatecznego zdania. To mój pierwszy kosmetyk tej firmy, więc chciałam go dobrze poznać. 
Po kilku tygodniach używania mogę podzielić się z Wami opinią na jego temat...
Od razu napiszę, że produkt nie jest pozbawiony wad. Posiada plusy i minusy. I na nich w tej recenzji się skupię.

Tytułem wstępu muszę napisać kilka słów na temat kondycji moich włosów i tego,co chciałam przy pomocy JMO rekonstruktora osiągnąć.

Moje włosy naturalne mają odcień ciemnokasztanowy. Są gęste, falowane. Dość dobrze znoszą zabiegi fryzjerskie. Nawet "wytrawione" dekoloryzacją, ściąganiem koloru, rozjaśnianiem, potrafią być w dobrej kondycji.
Jakiś czas temu sama podjęłam się stopniowego rozjaśniania włosów. Obecnie końcówki włosów są rozjaśnione do odcienia jasnego brązu. Przy odroście widać kasztanowy odcień /i "siwki" :p /.
Niedawno chciałam rozjaśnić sobie jeszcze odrobinę końcówki. Użyłam do tego żelu rozjaśniającego z L`Oreala /już dostępny w Rossmannie/, który przywiozłam z Niemiec. Produkt miał być bezpieczny dla włosów, brak amoniaku miał ich nie niszczyć. 
Nałożyłam go kilka razy na końcówki włosów, chciałam uzyskać przejście w stylu "ombre". Niestety stan moich włosów, szczególnie końcówek - dramatycznie pogorszył się. Być może produkt sam w sobie nie jest zły,ale zastosowany na wcześniej rozjaśniane włosy,mocno je osłabił.
W każdym razie, końcówki włosów było bardzo przesuszone, sianowate. Zaczęły się rozdwajać. Moim oczom ukazały się maleńkie,białe kuleczki na końcach włosów. 
 Żadna odżywka czy maska, którą posiadałam w domu nie była w stanie poprawić wyglądu włosów. W desperacji zakupiłam Rekonstruktor John Masters Organics. 

Garść informacji ze strony producenta:

Kwasy linolenowy i hialuronowy (te same, które znajdujemy w młodym włosie) pomagają w regeneracji włosów zniszczonych. Ekstrakt z miodu i hibiskusa wnika dogłębnie w cebulki włosów, odżywia je i zapewnia włosom niebiański i niepowtarzalny zapach.
Właściwości
  • pomaga odbudowywać włosy tymi samymi składnikami, które mają w sobie włosy młode włosy
  • super intensywna odżywka rewitalizuje i przywraca siłę włosom suchym, zniszczonym, farbowanym i po trwałej ondulacji
Zastosowanie
  • może być używana jako odżywka po użyciu szamponu firmy John Masters Organics lub w razie potrzeby jako intensywna tygodniowa kuracja włosów suchych i zniszczonych
Wskazówki
  • nałóż na mokre i czyste włosy
  • pozostaw na 2-4 minuty
  • dokładnie spłucz dużą ilością wody
  • w zależności od potrzeb użyj produktów do stylizacji firmy John Masters Organics
Główne składniki
  • miód - substancja nawilżająca i pochłaniająca wilgoć
  • hibiskus - substancja nawilżająca pomagająca zachować zdrową skórę głowy
  • kwasy linolenowe i kwas hialuronowy – minerały, które posiadają tylko zdrowe i mocne włosy
  • siarka - konieczna do produkcji kolagenu; pomaga w budowaniu keratyny; głównego składnika obecnego we włosach; spowalnia pracę gruczołów łojowych zawartych w skórze głowy
  • lawenda - spowalnia proces wypadania włosów; leczy wszelkie zapalenia skóry głowy oraz likwiduje objawy egzemy
  • ylang ylang – kontroluje i reguluje proces przetłuszczania się skóry głowy
  • bergamot – leczy suchą skórę głowy i włosy
  • kardamon – nawilża skórę głowy
  • ekstrakt z liści i kwiatów paczuli – leczy suche i zniszczone włosy




Odwiedzając blogi innych dziewczyn , dokładnie poczytałam jak używać odżywki. Producent zaleca żeby odżywkę nakładać na umyte, lekko osuszone włosy na ok. 2-4 minuty. Według mnie to zbyt mało na to, żeby substancje czynne miały szanse zadziałać i wniknąć we włosy.
Ja nakładałam porcję kosmetyku na minimum 45 minut. Czasami przedłużałam ten czas do godziny. 

Pierwszym szokiem był zapach. Z trudem go znosiłam. Od razu napiszę, że kosmetyk nie posiada brzydkiego zapachu,ale ta specyficzna woń bardzo mnie drażniła. Najgorsze było to,że czułam ją we włosach przez kilka kolejnych dni. Nie do końca potrafię określić, który składnik przeszkadzał mi w zapachu. Podejrzewam, że mógł być to kardamon i ylang ylang.
 Podczas pierwszej aplikacji odczułam zawód. Oczekiwałam, że kosmetyk błyskawicznie odżywi moje włosy, że staną się natychmiast gładkie i przyjemne w dotyku. Nic takiego nie miało miejsca. Gdyby nie zapach, zapomniałabym, że mam coś na włosach.
Po umyciu-szału nie było. Niezrażona chwilową porażką, stosowałam produkt nadal. Po kilku aplikacjach włosy zyskały na sprężystości i połysku. Jednak końcówki były nadal suche, zniszczone. 

Ten kosmetyk nie działa jak silikonowa bomba. Potrzebuje czasu i systematyczności,by zadziałał. Na moich włosach cudów nie zrobił. Poprawił ich wygląd, ale zniszczonych końcówek nie odbudował.Być może spodziewałam się po nim zbyt wiele,a może moje końcówki były w tak tragicznym stanie, że nawet JMO nie był w stanie im pomóc.

 U mnie produkt okazał się również bardzo niewydajny. Pomijam fakt, że tubka ma tylko 118ml Jestem posiadaczką długich, gęstych włosów i podczas jednej aplikacji potrzebowałam  dość sporej porcji odżywki.

Cena kosmetyku to aż 139zł. za 118ml . Za dobry kosmetyk jestem w stanie zapłacić prawie każde pieniądze, ale w tym przypadku JMO okazało się tylko dobrą odżywką. Nie zrekonstruowało zniszczonych, rozdwajających się końcówek. 
Brałam pod uwagę i taką ewentualność. Niektóre dziewczyny pisały, że w  "beznadziejnych" przypadkach odżywka moze nie dać rady. I nie jest to wcale wina produktu.
Nadal uważam, że to dobry kosmetyk, z bombą naturalnych składników aktywnych. Jednak moim włosom nie przypadł do gustu.

* Po zakończonej kuracji odwiedziłam swoją fryzjerkę. Musiała podciąć mi kilka centymetrów zniszczonych końcówek. Rozmawiałam z nią na temat JMO i działania produktu.  Zapamiętałam, jak powiedziała jedną ważną rzecz: możemy stosować najlepsze rekonstruktory do włosów, ale jeżeli włos jest "pusty"-jak to określiła- to żaden rekonstruktor nie będzie w stanie mu pomóc. Podejrzewam, że tak właśnie było w moim przypadku. Najpierw należy go "wypełnić" /keratynowo,botoks itp./. ,a potem zastosować rekonstruktory...






Magda







9 komentarzy on "John Masters Organics Honey & Hibiscus Hair Reconstructor - recenzja"
  1. Interesujący produkt, ale szkoda, że podołał Twoim oczekiwaniom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda,bo też liczyłam na jego zbawienne działanie :)

      Usuń
  2. Ojej, szkoda, że u Ciebie nie sprawdził się... Ja po recenzji Megdil nabrałam wielkiej ochoty na ten rekonstruktor i zaopatrzyłam się w 12 próbek [ każda po 10 ml, więc wyszło mi 120 ml ], bo wychodziło to nieporównywalnie taniej. Użyłam już rekonstruktora dwa razy i jestem zachwycona :) Fakt, że nie mam mocno zniszczonych włosów, dość sporadycznie farbuję i dbam o nie regularnie, ale efekt mnie zadziwił - dawno nie miałam tak miłych w dotyku, sypkich, lśniących i odżywionych włosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że u Ciebie się sprawdził. Podejrzewam,że moje włosy były w tragicznym stanie i nic-poza nożyczkami-ich by nie uratowało ...

      Usuń
  3. oj zapach to u mnie jest na drugim miejscu po działaniu i pewno też bardzo przeszkadzałby mi

    OdpowiedzUsuń
  4. No ciekawy ten produkt, może u mnie by się sprawdził

    OdpowiedzUsuń
  5. Zamówiłam ostatnio próbki tego produktu, ale jestem nastawiona dość sceptycznie, bo moje włosy nie lubią miodu. Zobaczymy jak się sprawdzi, to cudo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zacznę od próbek, bo nie chcę się rozczarować ;-)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature