Ciężki temat. Właściwie to myśl przewodnia mojego życia. By czuć się kobieco i pewnie , co jakiś czas podejmowałam wysiłek mający na celu zrzucenie kilku /nastu/ kilogramów.
"Przerobiłam" dietę oczyszczającą, kopenhaską, 1000kcal. Jednak po każdej,prędzej czy później pojawiał się efekt jo-jo.
Na jakiś czas odpuściłam /i zapuściłam się/. W pewnym momencie osiągnęłam wagę,której nie mogłam zaakceptować. Musiałam coś z tym zrobić. Nie było mnie stać na samodzielną walkę,dlatego zdecydowałam się,że zasięgnę fachowej porady.
W 2006 roku dowiedziałam się o Instytucie Setpoint. Trochę poczytałam. Dowiedziałam się,że dietetycy uczą prawidłowego żywienia. Diety nie nazywają stricte dietą,a nowym sposobem odżywiania się. Chciałam spróbować. To była moja ostatnia deska ratunku.
W tamtym czasie Instytut miał tylko dwie siedziby w Polsce: w Warszawie i Katowicach . Miałam szczęście,bo do Katowic mam dość blisko. Wykonałam telefon i umówiłam się na pierwszą wizytę. Rozmowa z p.dietetyczką trwała godzinę. Wywiad dotyczył wielu szczegółowych informacji. Od tego jaki tryb życia prowadzę,co robię,gdzie pracuję,czy uprawiam sporty,jak do tej pory odżywiałam się,co lubię jeść,a czego nie.
Następnie musiałam się zważyć. Pani określiła ilość wody i tłuszczu w organizmie. Dostałam konkretne wytyczne, spis posiłków na kolejne 2 tygodnie. Po tym czasie,znów spotykałam się z dietetyczką. Cały ten proces trwał 5 miesięcy. Po tym czasie waga wskazała -19kg.
Nie muszę pisać,że utrata każdego kilograma była dla mnie czymś cudownym. Nie mogłam uwierzyć, że mogę wejść w ubrania, których dawno nie nosiłam ze względu na wagę.
Jeśli chodzi o posiłki, były idealnie zbilansowane. oczywiście przez pierwsze 2 tygodnie mój organizm przeżył szok. Chodziłam ciągle głodna,nie czułam się najlepiej. Moje ciało oczyszczało się. Detoksykowało się.
Po czasie przestałam być głodna,a samopoczucie było coraz lepsze. Gdy utrata kilogramów była widoczna,czułam się wspaniale. Oczywiście nachodziły mnie momenty kryzysu. Urodziny,święta,rocznice,otaczający mnie ludzie,którzy normalnie jedli,a ja tylko patrzyłam...
Ale było warto. Nie żałuję.
Mój dzień składał się z 5 posiłków /śniadanie,II śniadanie,obiad,podwieczorek,kolacja/. Na II śniadanie i podwieczorek mogłam zjeść jedna rzecz z listy,którą otrzymałam. Przykładowo :jabłko,2 mandarynki,śliwki,gruszka,grejfrut,brzoskwinia,2 sucharki bez cukru,garść orzechów, kilka suszonych owoców,jogurt light/.
Śniadania,obiady i kolacje przygotowywałam według dołączonych przepisów. W diecie przeważały ryby,warzywa,nabiał,owoce,produkty pełnoziarniste. Nie zabrakło też mięsa,zup,wędlin.
Ilość spożytych kalorii zamykała się w 1000kcal.
Gdy osiągnęłam wagę,o której marzyłam, otrzymałam wytyczne,jak bezpiecznie /bez efektu jo-jo/ "wyjść" z diety . Przejście trwało 2 tygodnie. Po tym czasie starałam się odżywiać normalnie,ale nadal jadłam produkty w ograniczonych ilościach.
A potem moja silna wola gdzieś się zagubiła ,straciłam wolę walki, poczułam "wolność" w jedzeniu i przytyłam.
---
Kartki z dietą zostały. Leżały na dnie szuflady.
9 marca 2014r. podjęłam walkę. Mija prawie miesiąc od rozpoczęcia tej samej diety,w wyniku której w 2006r. schudłam.
Na razie waga pokazuje -4kg. Chciałabym schudnąć jeszcze 16kg. Nie wiem,czy mi się uda,czy dotrwam. W chwili obecnej nic nie może mnie wytrącić z podjętego zadania.
Mój organizm przyzwyczaił się do innego stylu odżywiania. Czuję się coraz lepiej. Marzę o tym,by założyć dawno nie noszone ubrania. Na razie cieszę sie umiarkowanie. Nie chcę zapeszać. Mam cel. Dążę do tego,by go osiągnąć.
Oczywiście moje ciało nie jest już takie jak 8 lat temu. Liczę się z tym,że mogę nie wyglądać już tak jak wtedy. Dobrze byłoby włączyć jakiś ruch. Od października do grudnia biegałam według Planu treningowego dla poczatkujących biegaczy. Skończyłam na 8 tygodniu. Potem dopadła mnie choroba i zaprzestałam joggingu.
---
Podzieliłam się z Wami moimi "dietetycznymi przejściami", bo być może komuś to pomoże. Jeśli walczycie z nadprogramowymi kilogramami ,nie załamujcie się. Walczcie. Jeśli nie dla siebie to dla innych, którym na Was zależy.
---
Oczywiście nie jestem związana z Insytutem Setpoint. Moim celem nie jest reklamowanie go. Po prostu piszę,co pomogło mi schudnąć.
Jeśli macie jakieś pytania,piszcie śmiało:albo pod postem lub w prywatnych wiadomościach.
Buziaki-Magda :*
Życzę Ci powodzenia i wytrwałości :) Mam nadzieję, że osiągniesz upragnioną wagę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia Kochana :*
OdpowiedzUsuńPowodzenia:* Ja z nadwagą nie mam problemów, ale ze względu na siedzący tryb życia zauważyłam ostatnio ogromny spadek jędrności ciała. Moja pupa i uda to jedna trzęsąca się galaretka. Od tygodnia ćwiczę i mam nadzieję, że uda mi się w tym wytrwać. Nie tylko do lata i tzw. sezonu bikini, ale na całe życie. Swoją drogą polecam do ćwiczeń kanał na YT Xhit Daily, nie zarzynają człowieka jak Chodakowska, a w mięśniach czuć efekty:)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie to samo. Po latach biurowej pracy moje ciało wygląda okropnie, no i ten cellulit... Chyba czas coś z tym zrobić w końcu...
UsuńMuszę zajrzeć-dzięki! ;)
Usuńwytrwałości życzę, bo wiem jakie to trudne. Jak ostatnie 2 miesiące byłam na diecie 5:2 schudłam 5kg i jestem zadowolona. Chyba tyle mi wystarczy, a teraz powoli muszę wracać do normalniejszego odżywiania:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i życzę wytrwałości! :-*
OdpowiedzUsuńBuziak! :*:*
UsuńTeż próbowałam najróżniejszych diet, dwa razy korzystałam z pomocy dietetyków... Jednak jestem zbyt słaba. Zawsze się poddaję. Nie potrafię wytrwać... Życzę Ci powodzenia, aby udało Ci się schudnąć tyle ile chcesz! :)
OdpowiedzUsuńDieta 1000kcal? Sorry, ale to żart nie instytut.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę z tego,że powinnam spożywać 1200-1300 kcal /chcąc się odchudzić/,ale moja ówczesna waga i wysoki pomiar tłuszczu wskazywały na obniżenie wartości kalorii w posiłkach. Nie wpłynęło to na jakość spożywanych produktów. W miarę,gdy chudłam,mogłam jeść odrobinę więcej.Pod koniec wychodzenia z diety,kaloryczność była sukcesywnie zwiększana.
Usuńświetnie, że o tym piszesz, w ciągu ok 4-5 tygodni schudłam 5kg i ciągle chcę więcej, mój organizm przyzwyczaił się do planowania posiłków i mniejszych porcji, chciałabym pozbyć się jeszcze ok 10 kg. zobaczymy jak będzie dalej. mam wielką motywację! powodzenia!
OdpowiedzUsuńI Tobie również! ;)
UsuńMam nadzieję, że uda Ci się schudnąć :)
OdpowiedzUsuńTrzymam mocne kciuki byś osiągnęła zamierzony cel!
OdpowiedzUsuńSporo wówczas schudłaś :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci teraz powodzenia i wytrwałości w osiągnięciu wyznaczonego celu :*
Trzymam kckuki. Dasz rade!
OdpowiedzUsuńJa mam do stracenia ok 13kg. Od grudnia walcze. Jest -7, 5kg pozniej bede walczyc o utrzymanie sie wagi ale ja diety nie robie tylko silownia zrzucam I patrzeniem co I ile jem. Zeby nie przesadxic
Świetny wynik! Powodzenia dla nas obu ;))
UsuńPowodzenia, przyznam, że ja potrafię włożyć wiele wysiłku w "chudnięcie", ale fizycznie. Niestety jakakolwiek dieta jest ponad moje siły, nigdy jeszcze sobie niczego w życiu nie odmówiłam jeśli chodzi o jedzenie. A uwierz mi jeść uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńJa też lubię jeść,delektować się nowymi smakami. Jednak chęć bycia szczuplejszą na razie jest silniejsza ode mnie /i bardzo się z tego cieszę/ :P
Powodzenia :) Aktywność fizyczna oprócz diety to podstawa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńChyba zacznę od roweru :P