Witajcie,
kilka tygodni temu pisałam Wam,że zakupiłam zalotkę do rzęs. Spośród wielu firm zdecydowałam się na tę z Inglota. Kosztowała 20zł. Cała jest w kolorze czarnym, dość fachowo i porządnie wykonana.
Prawie cała jest metalowa, poza płaską gąbeczką,która znajduje się na ruchomej części urządzenia.
A Wy,używacie zalotki do rzęs? Sprawdziła się?
Pozdrawiam cieplutko- dolin.ek :*
kilka tygodni temu pisałam Wam,że zakupiłam zalotkę do rzęs. Spośród wielu firm zdecydowałam się na tę z Inglota. Kosztowała 20zł. Cała jest w kolorze czarnym, dość fachowo i porządnie wykonana.
Prawie cała jest metalowa, poza płaską gąbeczką,która znajduje się na ruchomej części urządzenia.
Pierwsze użycie owej zalotki skończyło się totalnym fiaskiem. Nie potrafiłam podkręcić sobie rzęs. Nie wiedziałam jak mocno mogę dociskać nią rzęsy i jak długo. Ale przecież trening czyni mistrza. :)
Po kilku próbach wreszcie udało mi się co nieco podkręcić.
"Umieściłam" rzęsy pomiędzy ruchomą częścią a główką zalotki. Następnie delikatnie dociskałam i lekko wywijałam rzęsy do góry.
Rzęsy rzeczywiście trochę się podkręciły ku górze, jednak zauważyłam,że mniej więcej w połowie ich długości są "złamane". Nie był to skręt naturalny tylko mechaniczny. I niestety,było to widoczne.
Po pokryciu ich maskarą (robiłam to natychmiast po użyciu zalotki), efekt "złamania" stawał się niewidoczny.
Używając zalotki trzeba być precyzyjnym,aby nie uszkodzić rzęs i skóry wokół oka. Czasami męczyłam się, by "złapać" zalotką rzęsy znajdujące się przy zewnętrznym kąciku oka.
Reasumując:
Stwierdziłam,że zalotka jest gadżetem kosmetycznym. Będę jej używać na jakieś większe "wyjścia". Zabawa z podkręcaniem rzęs zajmuje trochę czasu; niestety, na co dzień nie dysponuję wolnym czasem,by wykonywać tak długi makijaż oka.
A Wy,używacie zalotki do rzęs? Sprawdziła się?
Pozdrawiam cieplutko- dolin.ek :*
Ja używam od lat. Teraz też mam tę inglotowską, bo poprzednie były firmy krzak i dość szybko się niszczyły. Ta jest solidna. Używam codziennie. Faktycznie na początku było inaczej, ale to kwestia przyzwyczajenia. I Tobie na pewno z czasem będzie sprawniej szło :) Ja uwielbiam podkręcać rzęsy :)
OdpowiedzUsuńto sprzęt o którym nie raz myślałam ale którego jakoś się boję, kojarzy mi się z jakimś narzędziem tortur :D
OdpowiedzUsuńale perfekcyjnie podkręcone rzęsy mi się marzą :)
Fajnie to określiłaś :D
UsuńMam zalotkę, nawet nie wiem jakiej firmy. Nie używam jej jednak zbyt często, dokładnie z takich powodów o jakich piszesz ;)
OdpowiedzUsuńnie używam zalotki, nie miałabym serca katować nią rzęs :p
OdpowiedzUsuńMam zalotkę z Avonu, którą kupiłam dawno temu i używam jej sporadycznie, bo podobnie jak Ty uważam ją za gadżet na większe okazje, na codzień nie chcę niszczyć rzęs ;] Czytałam o tej Inglotowskiej, że jest dobra ;]
OdpowiedzUsuńja jakoś nigdy nie zdecydowałam się na zalotkę
OdpowiedzUsuńale może czas się skusić
Ja kiedyś używałam ale zrezygnowałam, lepiej kupić dobrą maskarę podkręcającą niż robić to tak mechanicznie.
OdpowiedzUsuńPoza tym zawsze się bałam że obetnie mi rzęsy, mimo że wiem że nie może się to stać, ale taka dziwna obawa pozostaje :)
UsuńAle rzęsiska ! Nie wiem czy bym się odważyła na zalotkę ;)
OdpowiedzUsuńa tak poza tym :
Zostałaś wyróżniona na moim blogu :) Jeżeli masz czas i ochotę na zabawę to zapraszam do mnie: http://badz--piekna.blogspot.com/2013/01/the-versatile-blogger.html Pozdrawiam :)
Nie używam zalotki, bo boję się, że osłabi moje rzęsy:/ Zostałaś otagowana na moim blogu:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna zalotka i fajny efekt na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńJa się zawsze boję że połamię rzęsy i nie używam zalotki.
Dawno dawno temu miałam jakąś zalotkę, ale nie do końca byłam zadowolona z efektu. Może czas zrobić drugie podejście :) Inglot daje ładny efekt :)
OdpowiedzUsuńmam ja, ale nie uzywam ;(
OdpowiedzUsuń