Witajcie :)
Od jakiegoś czasu zaczęłam dość mocno interesować się kosmetykami naturalnymi. Zaglądałam tu i ówdzie w poszukiwaniu tych, które będą odpowiadały potrzebom mojej-jak było nie było-wymagającej skóry. I tak oto trafiłam na stronę http://www.e-naturalne.pl/ . Przeszukałam bazę produktów i zdecydowałam się na 2 kosmetyki: francuską glinkę zieloną i peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych.
Kupując produkty naturalne musimy wiedzieć,że większość z nich przygotowujemy samodzielnie w domu. Zazwyczaj mają formę proszku, który należy wymieszać z odpowiednią ilością wody, hydrolatu lub oleju. Dopiero wtedy produkt gotowy jest do użycia.
Peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych można zakupić w różnych pojemnościach: od 10g do 500g. Jako,że to mój pierwszy naturalny produkt, postanowiłam,że kupię najmniejszą pojemność. Teraz żałuję,bo peeling jest genialny!
Już po otwarciu słoiczka poczułam wspaniałą, świeżą woń owoców tropikalnych. Sam proszek jest biały i przypomina zwykły talk. W skład wchodzą sproszkowane algi, Thali` source, wyciąg z papai i ananasa i mączka ryżowa.
Przygotowanie peelingu jest bardzo proste:wystarczy zmieszać odpowiednią ilość proszku z letnią wodą, do uzyskania jednolitej masy.Peeling można stosować na całym ciele lub twarzy i szyi, unikając okolic oczu.
Ze względu na to,że jest to peeling enzymatyczny, działa niezwykle łagodząco i tonizująco. Szczególnie polecany jest dla skóry wrażliwej, skłonnej do wyprysków, trądzikowej.
Po nałożeniu go na twarz nie czułam pieczenia , za to piękny zapach owoców tropikalnych. Po zmyciu peelingu od razu zauważyłam,że skóra stała się gładsza . Producent obiecuje,że produkt świetnie usuwa martwe komórki naskórka oraz stymuluje proces odnowy skóry. I chyba rzeczywiście coś w tym jest, bo skóra twarzy "odżyła" i została dobrze przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Francuska glinka zielona przyszła do mnie w 100g opakowaniu (jeszcze dostępne-200g i 500g). Proszek koloru zielonkawego prawie w ogóle nie pachniał. Po wymieszaniu z wodą nabrał jeszcze intensywniejszego koloru zieleni.
Od jakiegoś czasu zaczęłam dość mocno interesować się kosmetykami naturalnymi. Zaglądałam tu i ówdzie w poszukiwaniu tych, które będą odpowiadały potrzebom mojej-jak było nie było-wymagającej skóry. I tak oto trafiłam na stronę http://www.e-naturalne.pl/ . Przeszukałam bazę produktów i zdecydowałam się na 2 kosmetyki: francuską glinkę zieloną i peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych.
Kupując produkty naturalne musimy wiedzieć,że większość z nich przygotowujemy samodzielnie w domu. Zazwyczaj mają formę proszku, który należy wymieszać z odpowiednią ilością wody, hydrolatu lub oleju. Dopiero wtedy produkt gotowy jest do użycia.
Peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych można zakupić w różnych pojemnościach: od 10g do 500g. Jako,że to mój pierwszy naturalny produkt, postanowiłam,że kupię najmniejszą pojemność. Teraz żałuję,bo peeling jest genialny!
Już po otwarciu słoiczka poczułam wspaniałą, świeżą woń owoców tropikalnych. Sam proszek jest biały i przypomina zwykły talk. W skład wchodzą sproszkowane algi, Thali` source, wyciąg z papai i ananasa i mączka ryżowa.
Przygotowanie peelingu jest bardzo proste:wystarczy zmieszać odpowiednią ilość proszku z letnią wodą, do uzyskania jednolitej masy.Peeling można stosować na całym ciele lub twarzy i szyi, unikając okolic oczu.
Ze względu na to,że jest to peeling enzymatyczny, działa niezwykle łagodząco i tonizująco. Szczególnie polecany jest dla skóry wrażliwej, skłonnej do wyprysków, trądzikowej.
Po nałożeniu go na twarz nie czułam pieczenia , za to piękny zapach owoców tropikalnych. Po zmyciu peelingu od razu zauważyłam,że skóra stała się gładsza . Producent obiecuje,że produkt świetnie usuwa martwe komórki naskórka oraz stymuluje proces odnowy skóry. I chyba rzeczywiście coś w tym jest, bo skóra twarzy "odżyła" i została dobrze przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Francuska glinka zielona przyszła do mnie w 100g opakowaniu (jeszcze dostępne-200g i 500g). Proszek koloru zielonkawego prawie w ogóle nie pachniał. Po wymieszaniu z wodą nabrał jeszcze intensywniejszego koloru zieleni.
Glinkę można przygotować na dwa sposoby: dodając wodę lub olej.Jeśli przeznaczeniem kuracji glinkowej ma być pomoc cerze suchej, zmęczonej lub zwiotczałej-dodajemy olej; jeśli natomiast mamy do czynienia z cerą tłustą, trądzikową , skłonną do wyprysków- wystarczy woda.
Ja, swój proszek zmieszałam z wodą i na ok. 20 minut nałożyłam na twarz. Po kilku minutach maska zaczęła zastygać. Muszę przyznać,że nie lubię tego "efektu". Odczułam również delikatne szczypanie. Jednak po zmyciu maski skóra w ogóle nie była podrażniona ani zaczerwieniona. Być może tak działają składniki naturalne.
Maska usunęła nadmiar sebum, jednocześnie nawilżyła skórę. Powiedziałabym,że ją "uspokoiła".
Moja przygoda z kosmetykami naturalnymi dopiero się zaczęła, ale już teraz wiem, że na tym nie koniec :)
Używałyście już kiedyś kosmetyków naturalnych ? Jeśli tak,to jakich? Co polecacie? :))
Do usłyszenia- dolin.ek :*
Ja używałam olejku i żelu organicznego z Natalii dla kobiet w ciąży. Dla mnie to była wielka odmiana. Jednak kosmetyki ze szkła a nie z plastyku mają inny zapach, konsystencję.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny na moim Blogu a i już znalazłam gdzie można Cię obserwować (ależ tą opcję ukryłaś hehe)
Dokładnie, to jest zupełnie coś innego :)
UsuńBędę odwiedzać Twój blog :))
Dumałam nad tą glinką miesiąc temu i stwierdziłam, że najpierw o niej poczytam u innych blogerek :) Coś czuję, że niebawem pojawi się ona w moim domu.
OdpowiedzUsuńSpróbuj :) Osobiście jestem bardzo zadowolona :) Zamierzam wypróbować jeszcze inne "specyfiki" :))
OdpowiedzUsuńMnie też zaciekawiła ta glinka. Bardzo lubię maseczki z glinką.
OdpowiedzUsuńWczoraj właśnie "rzuciłam" ją sobie na twarz :D
OdpowiedzUsuńDobrze działa, ale to "zastyganie" na twarzy nie jest przyjemne :)
ja teraz testuję podobno naturalne kosmetyki tso moriri ;) Na blogu już opisałam dwa z nich.
OdpowiedzUsuńZ tego co widzę to takie kosmetyki naturalne są cholernie drogie, a czy warto zapłacić za nie kilka razy więcej to nie wiem... ;/
Ti, a pochwal się gdzie dorwałaś kosmetyki z tej notki? ;) Bo nie wyglądają mi na typowo sklepowe specyfiki ;)
Alxia, ze strony internetowej www.e-naturalne.pl :)
OdpowiedzUsuń